Depresja – choroba znana od wieków
Obecnie wiele się mówi o swoistej epidemii depresji, szczególnie w krajach wysokorozwiniętych. Takie niekorzystne cechy życia wielkomiejskiego, jak przeludnienie, nadmierny hałas, pośpiech, wszechobecny konsumpcjonizm i powierzchowne związki z innymi ludźmi przyczyniają się do powszechnego odczucia samotności, pustki czy depersonalizacji – stanów bardzo często prowadzących do depresji (Pużyński, 2005).
Depresja jest źródłem cierpienia wielu milionów ludzi na świecie. U jednych powoduje tylko przejściowy zanik ochoty do życia, objawiając się okresowymi stanami apatii i zniechęcenia, u innych zaś czyni prawdziwe spustoszenie w życiu, prowadząc nierzadko do trwałego inwalidztwa, a nawet do najtragiczniejszego skutku tej strasznej choroby – samobójstwa.
Jak powiedział Erich Fromm (1970), po „erze lęku”, miała miejsce za czasów zimnej wojny, obecne lata będą „erą melancholii”. Badania epidemiologiczne prowadzone na całym świecie wskazują, że w ciągu całego życia na depresję choruje ok. 17% populacji ogólnej. Wśród osób zgłaszających się do lekarza pierwszego kontaktu 12-25% cierpi z powodu depresji, z czego połowa spełnia kryteria depresji umiarkowanej lub ciężkiej. Mimo to wielkim uproszczeniem byłoby twierdzić, że ludzie w przeszłości nie doświadczali stanu depresji. Historia bowiem pokazuje, że niezależnie od czasu i kręgu kulturowego człowiek w podobny sposób przeżywał ten stan – była to niezdolność do aktywnego uczestniczenia w życiu społecznym.
W starożytności dobitne opisy stanu melancholii można znaleźć w pismach Plutarcha, Aretajosa, Galena i Hipokratesa. Opisy te nie odbiegają istotnie od tego, co obserwuje się u chorych na depresję w obecnych czasach. W tym miejscu warto zacytować wspomnianego wyżej Plutarcha (za: Pużyński, 1988): „(…) człowiek w depresji najmniejsze zło wyolbrzymia pod wpływem lęku. Spogląda na siebie jak na osobę znienawidzoną i prześladowaną przez bogów. Wszystko, co najgorsze jest przed nim. Na jawie nie jest w stanie spożytkować swojego umysłu, sen zaś nie uwalnia go od trwogi. Umysł jest przyćmiony, lęki zaś zawsze wzbudzone. Nie ma dokąd uciec przed własnym lękiem. Nie potrafi walczyć przeciwko złu, gdyż byłaby to walka przeciw bogom. Oddala od siebie lekarza i życzliwych przyjaciół, powiada im: pozostawcie mnie, pozwólcie mnie, przeklętemu bezbożnikowi, znienawidzonemu przez bogów, cierpieć za swoja karę (…)”. Oprócz tworzenia celnych opisów stanów depresyjnych dochodzili w swoich rozważaniach do zbieżnych wniosków w sprawie źródeł choroby. Byli na ogół zgodni, że jest to schorzenie o przyczynach humoralnych. I tak np. Hipokrates wiązał depresję z nadmiarem „czarnej żółci”, a Galen – z zaburzeniami funkcjonowania mózgu. Zatem wielu współczesnych psychiatrów uważa ich za prekursorów współczesnej psychiatrii.
Jak widać, patologiczny smutek, czyli depresja towarzyszyła ludziom od niepamiętnych czasów. Ukrywała się pod wieloma etykietkami, ale także różne były sposoby rozumienia jej przyczyn. Przede wszystkim jednak zmienił się stosunek otoczenia do cierpiących na tę ciężką chorobę – zdjęto z nich odium grzechu czy opętania i dostrzeżono ich wielkie cierpienie.
Współcześnie jedną z najwybitniejszych książek napisanych na temat depresji jest zdaniem wielu książka Andrew Solomona pt. „Anatomia Depresji. Demon w środku dnia”. Warto zacytować stosowny fragment z tej autobiograficznej książki (2004, s. 14-15): „Depresja może być łagodna albo ciężka. Łagodna depresja pogłębia się stopniowo, czasem bywa nieodwracalna i niszczy ludzi tak, jak rdza niszczy żelazo. To smutek wielki, niewspółmierny do błahej przyczyny; to ból, który wypiera inne uczucia i tłumi je. Taka depresja umiejscawia się w powiekach i w mięśniach, które podtrzymują kręgosłup. Zadaje gwałt sercu i płucom, sprawia, że skurcze mięśni pracujących bez udziału naszej świadomości są bardziej intensywne niż normalnie. Taka depresja, podobnie jak przewlekły ból fizyczny, jest trudna do wytrzymania nie dlatego, że cierpienie bywa nieznośne, ale dlatego, że nieznośne są chwile ulgi, kiedy człowiek zachowuje świadomość tego, przez co przeszedł, i wie, co go czeka w przyszłości.. […]. Duża depresja to cała seria załamań. Gdyby wyobrazić sobie duszę jako budowlę z żelaza, można by powiedzieć, że łagodna depresja stopniowo pokrywa ją rdzą i niszczy, a duża depresja jest gwałtownym upadkiem całej konstrukcji”.
Bibliografia
Fromm, E. (1970). Ucieczka od wolności. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Pużyński, S. (1988). Depresje. Warszawa: Wydawnictwo Lekarskie PZWL.
Pużynski, S. (2005). Depresje i zaburzenia afektywne. Warszawa: Wydawnictwo Lekarskie PZWL.
Solomon, A. (2004). Anatomia depresji. Demon w środku dnia. Poznań: Wydawnictwo Zysk i s-ka.